z Mouretm, Gaujean marzył o stworzeniu konkurencyi temu kolosowi. Zdawało mu się, że zwycięztwo jest możliwe, jeżeli się otworzy w sąsiedztwie kilka specyalnych składów, gdzie klientki znajdą wielką rozmaitość towarów. Tylko bogaci fabrykanci lyońscy jak Dumonteil, mogli się godzić na wymagania wielkich magazynów, zadawalniając się tem, że zajmują dla nich swe warsztaty, zyski zaś ciągnąć z pomniejszych domów. Ale Gaujean nie równał się w zamożności z Dumonteilem, długi czas był prostym komisantem, dopiero od pięciu czy sześciu lat miał własne warsztaty i teraz nawet wielkiej liczbie prywatnych tkaczy dawał surowy materyał na wyrób, płacąc za robotę od metra. Właśnie ten system powiększający jego rozchody, niepozwalał mu walczyć z Dumonteilem w dostawach Mouretowi obstalunków. Był zły o to i uważał Robineau za dogodne narzędzie, dla stanowczej wojny, wypowiedzianej tym bazarom nowości, które oskarżał o niweczenie fabrykacyi francuzkiej.
Zgłosiwszy się do sklepu Robineau, zastała Dyoniza tylko żonę jego. Jako córka dozorcy dróg i mostów zupełnie nie znała się na handlu i miała jeszcze naiwny wdzięk pensyonarki, wychowanej w jednym z klasztorów w Chartres. — Była to mocna brunetka, bardzo ładna i wesoła, — co jej dodawało powabu. Szalała ona za swym mężem i tą miłością tylko żyła. Właśnie gdy Dyoniza
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/301
Ta strona została skorygowana.