ofiarująo malcom obrazki i baloniki z cienkiej kauczukowej skórki, noszących na sobie wielkiemi literami wypisany adres magazynu. Owe cacka uwiązane na długiej nitce, bujały w powietrzu, unosząc po ulicy żywą reklamę.
Największą jego potęgą były wszelkiego rodzaju publikacye. Wydawał rocznie trzykroć sto tysięcy franków na katalogi, ogłoszenia i afisze. Przed sprzedażą letnich nowości, rozrzucił pomiędzy publicznością dwakroć sto tysięcy katalogów, z których pięćdziesiąt tysięcy wyszło za granicę, tłómaczonych na wszystkie języki. Obecnie kazał je illustrować sztychami i przyklejać na stronicach próbki towarów. Jego wystawy zalewały niejako elegancki świat. Magazyn Nowości rzucał się wszystkim w oczy, zalegał dzienniki, mury domów i zasłony teatralne. Miał on przekonanie, że kobieta jest bezsilną wobec reklamy i że rozgłos magnetycznie ją przyciąga. Zresztą zastawiał na nią jeszcze zręczniejsze sidła, analizując ją, jakby wielki moralista. Otóż zbadał, że kobieta oprzeć się nie może taniości; kupuje bez potrzeby, gdy się jej zdaje, że zrobi korzystny interes. Na tej zasadzie osnuł swój system obniżania cen; coraz taniej oddawał przedmioty niesprzedane, woląc je zbyć ze stratą, byleby ciągle odnawiać towary. Potem jeszcze głębiej sięgnął do serca kobiety; oto wymyślił „zwroty”, arcydzieło obłudy jezuickiej. „Racz pani to wziąść, oddasz nam ten przedmiot, gdy ci się przestanie
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/378
Ta strona została skorygowana.