tnim rzutem oka obejmował przygotowania do wielkiej sprzedaży, która go od miesiąca zajmowała, przyszło mu naraz do głowy, że jego klasyfikacya oddziałów jest niedorzeczna, chociaż ściśle loiczna, tkaniny były bowiem po jednej stronie a konfekcye po drugiej, w tak rozumnym porządku, żeby się klientki oryentowały same, mając wszystko pod ręką. Marzył on o tym porządku niegdyś, w ciasnym sklepie pani Hédouin, a teraz uczuł się zachwianym, w dzień kiedy go urzeczywistnił. Nagle zawołał, że trzeba to wszystko przerobić: było jeszcze czterdzieści ośm godzin czasu, a szło o przeniesienie części magazynów. Służba sklepowa wśród zgiełku i zamętu, musiała spędzić dwie nocy i całą niedzielę, na ciągłych przeróbkach. Nawet w poniedziałek, na godzinę przed otwarciem magazynu, towary nie były jeszcze na właściwych miejscach.
— Pryncypał musiał zwaryować, nikt go nie rozumie, — mówili wszyscy w tym popłochu.
— Dalej! prędko! — wołał Mouret, ze spokojną wiarą w swój geniusz. Są tu jeszcze ubrania, które trzeba zanieść na górę... A Japonia czy już urządzona w centralnej sieni? Jeszcze jeden wysiłek, moje dzieci, za chwilę zobaczycie jaka to będzie sprzedaż!
Bourdoncle również tam się znajdował od świtu, nic nie rozumiejąc także, niespokojnym wzrokiem śledził pryncypała. Nieśmiał zadawać mu
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/380
Ta strona została skorygowana.