Damy nasze wyswobodziły się z tłumu. Znalazłszy się w halli Saint Augustin, z wielkiem zadziwieniem ujrzały, że jest prawie pustą; lecz opanowało je błogie uczucie: zdawało im się, że są wśród wiosny, po przejściu z ulicznej zimy. Kiedy nazewnątrz szumiał jeszcze wiatr lodowaty, padał deszcz z gradem, w galeryach Magazynu, miłe ciepło pięknej pory roku, wydzielało się z lekkich materyj i z blasku ich delikatnych odcieni, z parasolek i sukien letnich, przypominających sielskie przyjemności.
— Patrzcie! — wykrzyknęła pani de Boves, stając jak wryta, z oczami do góry wzniesionemi.
Była to wystawa parasolek. Wszystkie roztwarte, wydęte jak puklerze, okrywały całą hallę, od oszklonego sufitu, aż do boazeryi z lakierowanego dębu. Dokoła arkad górnych piętr, tworzyły festony; wzdłuż cienkich kolumn spływały wieńcami; na balustradzie galeryi, aż do poręczy wschodów, ciągnęły się w ścieśnionych szeregach; wszędzie zaś ułożone symetrycznie, pstrzyły ściany barwą czerwoną, zieloną i żółtą, przypominając wielkie weneckie latarnie, zapalone z powodu wyjątkowej uroczystości. Po kątach były z nich ozdoby skomplikowane: gwiazdy ułożone z parasolek po trzydzieści dziewięć sous, których barwy bladoniebieskie, białe, crémе, bladoróżowe, naśladowały niejako słabe światło, lampek nocnych; w górze zaś ogromne japońskie parasole, na których żórawie złotego koloru, latały pod
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/388
Ta strona została skorygowana.