— To osobny świat — zawyrokowała pani de Boves — człowiek tu błąka się, nie wiedząc gdzie się znajduje.
Jednakże panie te nie mogły pozostawać przy drzwiach, gdzie je ciągle popychano, wśród dwóch prądów: przychodzących i wychodzących osób. Szczęściem inspektor Jouve, zjawił się na pomoc. Stał on w przedsionku poważny i czujny, przyglądając się każdej kobiecie, co wchodziła. Mając powierzoną sobie wewnętrzną policyę, węszył złodziejki i najbardziej wpatrywał się w kobiety ciężarne, których gorączkowe oczy go niepokoiły.
— Panie chcą dojść do drobiazgów? Proszę zwrócić się na lewo... po za wyroby pończosznicze.
Pani de Boves podziękowała; a pani Marty obróciła się i nie znalazłszy córki obok siebie, przelękła się bardzo, lecz po chwili spostrzegła ją daleko, na końcu halli Saint Augustin, wpatrzoną na w stół propozycyj, na którym leżały stosy damskich krawatek po dziewiętnaście sous. Mouret wprowadził propozycyę towarów z wymienianiem ceny. W ten sposób zachęcano klientkę i rabowano ją; używał on bowiem wszelkich reklam, śmiejąc się z dyskrecyi swoich współbraci, utrzymujących, że towar powinien sam za siebie mówić.
— Patrz mamo na te krawatki z haftowanym ptaszkiem — szepnęła Walentyna.
Subiekt wychwalał towar, przysięgał, że jest z czystego jedwabiu, że fabrykant zbankru-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/390
Ta strona została skorygowana.