znaczące spojrzenie; poczem pogrążyła się znowu w czytaniu, jak gdyby ich niewidziała.
— To ty, Pawle! — odezwał się ktoś niespodzianie po za plecami tych panów.
Był to Mouret, robiący przegląd magazynów, przywitawszy się, zapytał natychmiast:
— Czy pani de Boves zaszczyciła nas swem przybyciem?
— Nie — odpowiedział hrabia — i mocno tego żałuję. Jest niezdrowa, ale nic ważnego...
Nagle, udał jakby tylko co spostrzegł panią Guibal; zbliżył się więc do niej, zdjąwszy kapelusz; tamci zaś dwaj, ukłonili jej się zdaleka. — Ona również udała zdziwienie. Paweł uśmiechał się ukradkiem; zrozumiał on nakoniec i opowie dział po cichu Mouretowi, w jaki sposób hrabia, którego spotkał na ulicy Richelieu, starał mu się wymknąć i skończył na tem, że go zabrał do Magazynu Nowości pod pozorem, że koniecznie trzeba go obejrzeć. Od roku ta pani wyciągała i od niego ile tylko mogła najwięcej pieniędzy i przyjemności. Nigdy nie porozumiewała się z nim na piśmie, lecz naznaczała schadzki w publicznych miejscach: w kościołach, muzeach i sklepach.
— Zdaje mi się, że każda schadzka odbywa się w innym hotelu — szepnął Paweł. — W czasie ostatniego objazdu inspekcyjnego, pisywał do żony co trzeci dzień: z Blois, z Libourne, z Tarbes, a przysiągłbym, żem go widział wchodzącego do pewnego zakładu prywatnego w Batignolles.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/397
Ta strona została skorygowana.