Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/407

Ta strona została skorygowana.

Ale co ją najbardziej zdumiewało, to że gdy zamknęła oczy, olśnione jaskrawą mieszaniną kolorów, więcej dawał się jej czuć tłum głuchym szmerem, jakby przypływu fal i wydzielającym się ciepłem z ciała ludzkiego. Z posadzki wznosił się drobny pył, przepełniony wonią właściwą kobietom: zapachem ich bielizny i ciała, spódnic i włosów; zapach ten przenikający i odurzający, zdawał się być kadzidłem w tej świątyni, wzniesionej ku czci kobiecego ciała.
Mouret, stojąc ciągle przed czytelnią wraz z Vallagnosc’em, oddychał tą wonią i upajał się nią, powtarzając:
— One tu są u siebie; znam niektóre, co spędzają tu cały dzień, jedząc ciastka, pisząc listy.... pozostawałoby tylko dać im jeszcze nocleg.
Żart jego wywołał uśmiech na usta Pawła, któremu jako pesymiście, wydawał się niedorzecznym ten szał całego tłumu do gałganków. Ile razy zjawił się na chwilę u dawnego kolegi, odchodził prawie gniewny, widząc do jakiego stopnia drga on życiem, wśród tej rzeszy elegantek. Czy która z nich, z pustym umysłem i sercem, nie otworzy mu na to oczu, jak podobne życie jest głupie i niepożyteczne? — myślał. Właśnie tego dnia Oktaw zdawał się mieć mniej równowagi; on co zazwyczaj tchnął gorączkę w swe klientki ze spokojnym wdziękiem operatora, zdawał się sam ogarnięty namiętnością, jaka powoli cały magazyn ogarniała. Odkąd zobaczył Dyonizę i panią