siło jej krzesło na drugie piętro, kupiła tam sześć guzików z kości słoniowej, myszki jedwabne i pudełko do zapałek emaliowane z przegródkami.
Na drugiem piętrze, rozpoczęła się na nowo dalsza przeprawa. Dyoniza w ten sposób od rana przeprowadzając klientki, upadała ze znużenia, ale nie zdradzała tego, ciągle zarówno grzeczna i słodka. Musiała znowu czekać na te panie w składzie materyałów meblowych, gdzie prześliczny kreton porwał panią Marty; potem w oddziale mebli, gdzie ją wzięła chętka na stoliczek do roboty. Ręce jej drżały i ze śmiechem zaklinała panią Desforges, żeby jej nie pozwoliła więcej kupować, kiedy spotkawszy się z panią Guibal znalazła wymówkę we własnych oczach. Było to w sali dywanów; pani Guibal udała się tam nareszcie, żeby zwrócić portiery wschodnie, które sama nabyła przed pięciu dniami; stojąc rozmawiała z tęgim zuchem, o atletycznych rękach dźwigającym od rana do wieczora ciężary, od jakichby wół padł nieżywy.
Rozumie się, że był strapiony tym „zwrotem” pozbawiającym go procentów, starał się więc wprowadzić w kłopot klientkę, odgadując jakąś nieczystą sprawę, może wyprawiła bal z temi portierami, które wzięła w Magazynie, a potem odesłała, żeby ich nie wynająć od tapicera; wiedział doskonale, że się takie rzeczy zdarzają czasami, w oszczędnych mieszczańskich domach. Pani zapewne ma przyczynę, żeby je oddać; jeżeli
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/417
Ta strona została skorygowana.