nek. Ręce zagłębiały się pomiędzy stosami towaru, one zaś przejęte były dreszczem rozkoszy.
— Zdaje się, że cię te panie rujnują, hrabio; — rzekł Vallagnosc, którego to spotkanie bawiło.
Pan de Boves zrobił gest męża, przekonanego o rozsądku swej żony i że nie dał ani jednego sous.
Pani de Boves splądrowała z córką wszystkie oddziały, nic nie kupując, poczem wpadła pomiędzy koronki, nurtowana szałem niezaspokojonej żądzy. Padając od zmęczenia, trzymała się jednak na nogach; te miliony towarów, na które patrzyła, te przedmioty do stroju, których pożądała, a których wziąść z sobą nie mogła, oślepiały ją i odurzały. Długo stała w ciżbie klientek, tłoczących się koło kontuaru. Obecnie zaś grzebała się w stosach koronek, ręce jej obezwładniały, gorąco ją przechodziło od stóp do głów. Nagle, kiedy córka odwróciła głowę a subiekt się oddalił, chciała wsunąć pod płaszczyk sztuczkę Point d’Alençon; lecz drgnęła i upuściła ją, posłyszawszy głos Vallagnosca, który wesoło wykrzyknął:
— Zaskoczyliśmy panią!
Przez kilka sekund była niemą i strasznie bladą. Potem tłumaczyła się, że czując się zdrowszą, chciała użyć powietrza. Zauważywszy, że jej mąż stoi przy pani Guibal, zupełnie przyszła do siebie i patrzała na nich z miną tak pełną godności, iż ta pani poczuła się w obowiązku powiedzieć:
— Byłam z panią Desforges, a ci panowie nas spotkali.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/422
Ta strona została skorygowana.