protegowaną pani Desforges i umieścił ją przy próbkach, również jak umieścił dla zadośćuczynienia prośbom swych przyjaciół, dwie hrabianki i jedną baronównę w oddziale publikacyj, gdzie robiły opaski i koperty. Panna de Pontenailles, zarabiała trzy franki dziennie, tyle tylko, żeby mogła żyć i mieszkać w małym pokoiku przy ulicy d’Argenteuil. Smutna jej fizyonomia i ubogie ubranie, zraniły serce Józefa, kryjącego tkliwe usposobienie pod żołnierską sztywnością. Nie przyznawał się do tego, ale się czerwienił, gdy się panny od konfekcyj zeń śmiały. Oddział próbek znajdował się obok ich sali, zauważyły więc, że się ciągle przechadza koło drzwi.
— Józef rozogniony — mówiła z cicha Klara — ciągle się zwraca ku oddziałowi bielizny.
Przywołano tam pannę de Fontenailles dla spisu inwentarza w kantorze wypraw ślubnych. Ponieważ Józef ciągle rzucał okiem w tamtą stronę, sklepowe śmiać się zaczęły. Zmieszany tem biedak, pogrążył się w swych papierach; Małgorzata zaś dla przytłumienia dławiącego ją śmiechu, wykrzykiwała coraz głośniej:
— Czternaście żakietek z sukna angielskiego, drugiej wielkości, po piętnaście franków.
Pani Aurelia, wyliczająca rotondy, nie mogąc słyszeć samej siebie, powiedziała z urazą i majestatycznym głosem:
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/446
Ta strona została skorygowana.