okiem, bladą cerą, bez najmniejszego dreszczu, oddaną była robocie, postanawiając przezwyciężyć się, chociażby jej serce miało pęknąć.
Wybiła dziesiąta; zgiełk nieodstępny od spisywania inwentarza wzrastał, wśród ogólnego ruchu w oddziałach. Pośród krzyżujących się krzyków, świeża nowina wszędzie się wciskała ze zdumiewającą szybkością. Wszyscy subiekci już wiedzieli, że Mouret pisał do Dyonizy, zapraszając ją na obiad. Tajemnicę tę zdradziła Paulina: schodząc na dół, wzburzona rozmową z Dyonizą, spotkała Delochea przy koronkach i nie zważając na to, że Liénard słucha, ulżyła sercu.
— Stało się, mój kochany, otrzymała od niego list z zaproszeniem na dzisiejszy obiad.
Deloche zbladł. Zrozumiał odrazu, bo często zapytywał o to Paulinę. Codzień rozmawiali o swej przyjaciółce, o uczuciu dla niej Moureta i nakoniec o sławnych zaprosinach, które prędzej czy później rozwiążą intrygę. Zresztą łajała go często za tajoną miłość dla Dyonizy, od której nic nie otrzyma w zamian, nawet małego paluszka. Skoro pochwalał, że się Dyoniza opiera pryncypałowi, wzruszała tylko ramionami.
— Zdrowsza jest na nogę i zaraz zejdzie. Porzućże pan tę pogrzebową minę... Dla niej to szczęście, co ją dziś spotyka — rzekła nakoniec i pospieszyła do swego oddziału.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/448
Ta strona została skorygowana.