Ta podniosła się i wróciła do oddziału, gdzie ją przyjęto szeptami. Józef czując na sobie drwiące oczy panien, począł krzywo pisać. Klara uszczęśliwiona z przybywającej pomocnicy, poniewierała nią jednak przez nienawiść dla wszystkich kobiet pracujących w magazynie. „Cóż to za głupota stać się przedmiotem miłości parobka, kiedy się jest markizą!” Jednakże zazdrościła tej miłości.
Tymczasem pani Aurelia nie wiedziała pod jakim pozorem mogła wyjść z sali. Dreptała, oglądała noże mechaniczne, złoszcząc się, że jej mąż nie obmyśli sposobu wywołania jej; ale on nie ma instynktu do interesów pierwszej wagi, umiałby umrzeć z pragnienia, stojąc przy źródle. Małgorzata zdobyła się na rozum, prosząc o pewną informacyę.
— Idę natychmiast — odpowiedziała starsza.
Widząc godność swą ocaloną w oczach szpiegujących ją panien, pozostawiła nakoniec Moureta sam na sam z Dyonizą, zbliżywszy ich z sobą poprzednio. Miała w tej chwili swoją imperatorską minę, że panny nie odważyły się nawet uśmiechnąć.
Mouret złożył powoli spisy na stole. Patrzał na dziewczynę siedzącą z piórem w ręku. Nie odwracała ona oczu, tylko zbladła jeszcze więcej.
— Czy pani przyjdziesz wieczorem? — spytał się półgłosem.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/470
Ta strona została skorygowana.