niał ich polecenia, służył im za echo, czasami ich godził. Henryeta w napadach zazdrości bywała tak szczerą, że się sam temu dziwił; wówczas bowiem traciła całą ostrożność światowej kobiety, starającej się o zachowanie pozorów.
— Trzeba go było przyprowadzić z sobą, byłabym pewniejszą.
— Trudna rada, jam temu nic nie winien; — odrzekł dobrodusznie — od kilku tygodni ciągle mi się wymyka. Ale on mnie kocha, gdyby nie to, nie mógłbym tam wytrzymać.
Rzeczywiście, jego stanowisko w Magazynie było zachwiane od czasu ostatniego inwentarza. Napróżno się bronił dżdżystą porą, Mouret nie mógł mu darować zbytecznego zapasu materyj fantazyjnych; a ponieważ Hutin wyzyskiwał tę okoliczność i dołki pod nim kopał wobec starszych z tajoną zaciekłością, dobrze czuł chwiejący się grunt pod sobą. Mouret go potępił, znudzony zapewnie świadkiem, który przeszkadzał do zerwania stosunku, nie przynoszącego mu już żadnej przyjemności. Lecz według zwyczajnej taktyki, zasłaniał się Bourdonclem; on to oraz inni wspólnicy, dopominać się mieli jego wydalenia, na każdej sesyi; on jeden nibyto opierał się temu i bądź co bądź energicznie bronił przyjaciela.
— Trudno, trzeba czekać — powiedziała pani Desforges. — Wiesz pan, że ta dziewczyna ma przyjść o piątej; chcę ich widzieć razem, żeby zbadać nakoniec ich tajemnicę.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/481
Ta strona została skorygowana.