kom dobrze ubranym, których układ starają się naśladować; klientki zaś uboższe, licho ubrane, z niższego mieszczaństwa, jeszcze są zazdrośniejsze, a dziewczęta sklepowe chodzące w jedwabiach, robiąc sprawunek za dziesięć sous, wymagają od nich, aby pokorne były jak sługi.
— Nie ma o czem mówić — zakończyła Henryeta — wszystkie są do sprzedania, tak samo jak ich towary.
Mouret zdobył się na uśmiech, a baron patrzył nań, podziwiając wdzięk z jakim panuje nad sobą. Dlatego wrócił znowu do zabaw, wyprawianych na cześć króla pruskiego: będą one wspaniałe, cały handel paryzki na nich skorzysta.
Henryeta milczała, pogrążona w zadumie, walcząc między chęcią zapomnienia dłużej jeszcze, że czeka Dyoniza w przedpokoju z obawy, by Mouret nie odszedł, kiedy już wie o jej przybyciu. Odezwała się więc, wstając z krzesła:
— Panie pozwolą?
— Dla czegożby nie, moja droga — powiedziała pani Marty — zastąpię cię w obowiązkach gospodyni domu.
Wziąwszy imbryk, ponalewała zaraz filiżanki; Henryeta zaś, zwracając się do barona, rzekła:
— Pozostaniesz pan chwilkę?
— Tak, pani; mam o czem pomówić z panem Mouretem i dlatego udamy się do saloniku.
Odeszła, a jej czarna jedwabna suknia ocierając się o drzwi, wydała szelest podobny do chrzę-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/494
Ta strona została skorygowana.