stu jaszczurki, przemykającej się pomiędzy krzakami. Baron postarał się uprowadzić zaraz Moureta, pozostawiając panie w towarzystwie Bouthemonta i Vallagnosca, — poczem półgłosem mówili, stojąc pod oknem sąsiedniego salonu. Toczyła się zupełnie nowa sprawa. Mouret oddawna marzył o zajęciu swoim magazynem całej wysepki od ulicy Monsigny do ulic Neuve-Saint-Augustin i Dziesiątego Grudnia. Na tym ogromnym placu, był jeszcze przy tej ostatniej ulicy rozległy grunt pobrzeżny, nie należący doń, co mu zatruwało tryumf. Dla uzupełnienia swego zwycięztwa, zapragnął koniecznie wznieść tam, jako apoteozę monumentalną fasadę. Dopóki paradne wejście znajdowało się od Neuve-Saint-Augustin, w ciemnej uliczce starego Paryża, dzieło jego było niewykończone i pozbawione logiki. Chciał je pokazać przed nowym Paryżem, na jednej z tych nowych alei, gdzie przy blasku słońca przesuwał się zgiełk końca wieku; widział ją panującą, imponującą jako olbrzymi pałac handlu, — rzucającą więcej cienia na miasto, niż I ouvre. Lecz dotąd wszystko się rozbijało o upór Kredytu Nieruchomego, który się trzymał pierwszego swego pomysłu, wzniesienia w tem miejscu hotelu dla konkurencyi z Grand-Hotelem. Plany były gotowe; oczekiwano tylko zupełnego oczyszczenia ulicy Dziesiątego Grudnia, dla rozpoczęcia robót. Nakoniec, uczyniwszy ostatni wysiłek, Mouret prawie zdołał przekonać barona.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/495
Ta strona została skorygowana.