— Mieliśmy wczoraj sesyę — powiedział — więc spodziewając się zastać tu pana, przyszedłem zawiadomić, że się ciągle jeszcze opierają.
Młodzieniec zrobił nerwowe poruszenie.
— Co za niedorzeczność! I cóż mówią?
— To samo, com ja panu mówił i co dziś jeszcze trochę myślę... Pańska fasada byłaby tylko ozdobą. Nowe zabudowania powiększą może zaledwie o jedną dziesiątą część powierzchnię, jaką teraz zajmują magazyny, a na tę reklamę za wielkie sumy trzebaby poświęcić.
Mouret nagle wybuchnął:
— Reklama! reklama!... W każdym razie, ta reklama jest z kamienia i przeżyje nas wszystkich. Nie zapomnij pan, że toby nasze interesa powiększyło o dziesięć procent. We dwa lata odzyskamy kapitał. Mniejsza o to, że nazywacie panowie ten grunt straconym, kiedy wam przyniesie ogromy dochód!... Zobaczycie jakie tłumy będą wtenczas, gdy nasza klientela przestanie się dusić od ulicy Neuve-Saint-Augustin i będzie mogła swobodnie napływać przez szeroką aleję, mieszczącą wygodnie sześć powozów rzędem.
— Bezwątpienia — odpowiedział baron uśmiechając się — ale jesteś poetą w swoim rodzaju; powtarzam raz jeszcze: ci panowie utrzymują, że byłoby niebezpiecznie rozwijać jeszcze bardziej pański interes. Chcą być przezorni za pana.
— Jakto! przezorni! Tego już nie rozumiem. Alboż nie przekonywam cyframi o wzrastającej
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/496
Ta strona została skorygowana.