— Przyznaję, iż tęgi z ciebie chłopiec, kocham cię za to... Niepodobna ci się opierać. Postaramy się dokładnie roztrząsnąć tę ideję i spodziewam się, że się dadzą przekonać. Dotychczas możemy tylko szczycić się panem. Dywidendy są tak wysokie, że giełda słupieje. Musisz pan mieć słuszność po swojej stronie. Lepiej włożyć pieniądze w twoją maszynę, niżeli je ryzykować na konkurencyę z Grand-Hotelem; to przedsięwzięcie bowiem jest hazardowne.
Wzburzenie Moureta uspokoiło się; podziękował baronowi, chociaż bez zwykłego uniesienia; ten zaś spostrzegł, że oczy zwraca ku drzwiom sąsiedniego pokoju, na nowo opanowany głuchym niepokojem, który skryć się starał.
Tymczasem Vallagnosc miarkując, że już skończyli mówić o interesach, przybliżył się i słuchał barona, który z galanteryą starego birbanta, szeptał:
— Wiesz pan co, zdaje mi się, że one się mszczą.
— Kto taki? — spytał Mouret z zakłopotaniem...
— Kobiety... Zaczyna im się przykrzyć, że należą do ciebie; teraz tyś się stał ich własnością, — ha! piękne za nadobne!
Zaczął żartować, bo głośne sprawy miłosne młodzieńca były mu dobrze znane. Dom kupiony dla awanturnicy zakulisowej, ogromne sumy przechulane z dziewczętami w oddzielnych gabinetach, bawiły go, usprawiedliwiając niejako da-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/498
Ta strona została skorygowana.