Dnia dwudziestego piątego sierpnia zaczęły się roboty około nowej fasady Bonheur des Dames. Baron Hartmann, dotrzymując obietnicy, załatwił tę sprawę na ostatniem ogólnem posiedzeniu Kredytu Nieruchomego. Mouret był nareszcie blizkim ziszczenia swych marzeń; ta fasada mająca się wznieść od ulicy Dziesiątego Grudnia, stanowiła niejako rozkwit jego fortuny; dla tego chciał świetnie obchodzić położenie węgielnego kamienia. Urządził uroczystość, rozdawał nagrody subiektom i pannom, a wieczorem częstował ich zwierzyną i szampanem. Wszyscy zauważyli jego dobry humor i zwycięzki ruch, jakim wmurował kamień, jednem uderzeniem kielni. Od kilku tygodni był jakiś niespokojny, podlegał rozdrażnieniu nerwów, które nie zawsze mógł utaić. Tryumf ten przynosił mu ulgę i rozrywkę w cierpieniu. Przez całe popołudnie zdawało się, że odzyskał wesołość towarzyszącą zwykle zdrowiu; ale od chwili kiedy poszedł wypić kieliszek szampana z podwładnymi, zdawał się znów zgorączkowanym, przymuszał się do uśmiechu i na twarzy odbijało się tajone a nurtujące cierpienie, które go znowu opanowało.
Nazajutrz w oddziale konfekcyj, Klarę wzięła ochota zrobić przykrość Dyonizie. Zauważywszy lękliwą miłość Colombana, zamyśliła obrócić w śmieszność rodzinę Baudu; rzekła więc do Małgorzaty, temperującej ołówek, w oczekiwaniu klientek:
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/517
Ta strona została skorygowana.