tę jedną dziewczynę. Jego żadna nie rozpłomieniała; traktował je ze wzgardą człowieka bez namiętności, którego zawodem jest żyć z nich i który stracił ostatnie złudzenia, widząc ich słabość wobec zastawianych sideł w Magazynie. Zamiast się upajać atmosferą siedmdziesięciu tysięcy klientek, sprawiała mu ona nieznośną migrenę: wróciwszy do domu, natychmiast zaczynał bić swe kochanki. Co go najwięcej przerażało w tej dziewczynie, która powoli stawała się tak groźną, to że podejrzewał jej bezinteresowność i szczerość odmowy. Według niego, odgrywała komedyę i to bardzo zręcznie: bo gdyby uległa Mouretowi, pewnoby zapomniał o niej nazajutrz; tymczasem opierając się, podżega żądzę i doprowadza go do szału, a to tak dalece, że zdolny jest popełnić największą niedorzeczność. Najchytrzejsza, najbardziej zepsuta kobieta, niepostąpiłaby inaczej, jak to niewinne dziewczę. Dlatego to, ile razy Bourdoncle zobaczył jej oczy jasne, przejrzyste i czyste, jej twarz z tak słodkim wyrazem, cały układ pełen prostoty, ogarniała go trwoga, jak gdyby widział przed sobą jakiegoś przebranego ludożercę, niezrozumiałą zagadkową kobietę, śmierć w postaci dziewicy. Jakimby sposobem unicestwić taktykę tego obłudnego niewiniątka? o to mu tylko chodziło, żeby podpatrzeć jej wybiegi w nadziei, że je wydobędzie na jaw. Nie wątpił, że ją schwyta kiedy na uczynku, że ją zastanie z którym z kochanków i znowu będzie
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/521
Ta strona została skorygowana.