ulicy Monsigny. Stało tam dwadzieścia stołów wśród bladego światła, przenikającego przez małe okienka. Cała rzesza oficyalistów potrącała się tam, wypróżniając skrzynie, sprawdzając towary, kreśląc na nich cyfry. Po nad wszystkiemi głosami panował nieustanny skrzyp poblizkiej ślizgawki. Naczelnicy oddziału zatrzymywali go; musiał rozwiązywać kwestye i wydawać rozporządzenia. Głębie tej piwnicy napełniały się delikatnym połyskiem atłasów, białością płócien, olbrzymiemi zapasami: futra mieszały się z koronkami, a artykuły paryzkie z wyrobami wschodniemi. Przechodził powoli pomiędzy temi bogactwami rzuconemi bez ładu i piętrzącemi się w stanie pierwotnym. Na górze miały one zająć miejsca na wystawach, wzniecić ruch pieniężny w kantorach, tak prędko porywane jak dostarczane, w szalonym pędzie sprzedaży, przebiegającym dom cały, on zaś myślał o tem, że chciał obdarzyć tę dziewczynę jedwabiami i aksamitem, wszystkiem coby tylko wziąść zapragnęła z tych ogromnych stosów; ale odmówiła lekkiem poruszeniem jasnej swej głowy.
Następnie udawał się na drugi koniec suteren, żeby rzucić okiem na służbę wysyłek na miasto. Ciągnęły się tam korytarze bez końca, oświetlone gazem; na prawo i na lewo, mieściły się zapasy po za drewnianą kratą, stanowiąc jakby podziemny sklep: wstążek, bielizny, rękawiczek i norymberszczyzny, spoczywających w cieniu. Dalej znajdował się jeden z trzech kaloryferów; jeszcze
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/528
Ta strona została skorygowana.