— Ja cię kocham, kocham cię!... Dla czego ci to sprawia rozkosz, że się tak męczę? Widzisz przecie, że dla mnie nic już nie istnieje, że ci ludzie o których mówię, obchodzą mię tylko przez ciebie, że na całym świecie ty jedna masz dla mnie wartość... Zdawało mi się, żeś zazdrosna, więc ci poświęciłem wszystkie me przyjemności. Powiedziano ci że mam kochanki, ale je teraz porzuciłem; prawie nie wychodzę z domu. Czyż nie okazałem, żeś ty milsza mi od tej damy? Czy nie zerwałem z nią, aby żyć dla ciebie jednej! Oczekuję podziękowania, trochę wdzięczności. Jeżeli się obawiasz, żebym do niej powrócił, możesz być spokojną; ona się mści, pomagając jednemu z naszych dawnych subiektów, by współzawodniczył z nami własnym magazynem. Powiedz, czy mam paść na kolana?
Oto do jakiego stanu doszedł: on, który nie wybaczał najmniejszego grzeszku swoim sklepowym i wyrzucał je na ulicę dla kaprysu, błagał jedną z nich, by się nie oddalała i nie opuszczała go w nieszczęściu. Zasłaniał sobą drzwi, gotów jej był wszystko wybaczyć, nawet być ślepym, jeśliby kłamać raczyła. Prawdę mówił; ogarniał go wstręt do dziewcząt branych z za kulis teatrzyków i po restauracyach nocnych; nie widywał się z Klarą; nie zajrzał ani razu do pani Desforges, gdzie obecnie królował Bouthemont, oczekujący otwarcia nowego magazynu, pod firmą Aux Quatre Saisons, która napełniała już gazety reklamami.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/553
Ta strona została skorygowana.