Teraz na nią przyszła kolej cierpieć. Czyż nie dość tego było, że się musiała bronić od niego? Mogłaż się jeszcze bronić przeciw samej sobie, przeciw porywom tkliwości, które ją chwilami pozbawiały całej odwagi. Gdy do niej w ten sposób przemawiał, gdy widziała go tak wzruszonym i wzburzonym, sama nie wiedziała dla czego odmawia? Potem dopiero odnajdowała w głębi natury zdrowej dziewczyny, dumę i rozsądek, które ją podtrzymywały w dziewiczym oporze. Ona przez instynkt szczęścia, przez potrzebę spokojnego życia, opierała się, a nie przez posłuszeństwo idei o cnocie. Byłaby się rzuciła w objęcia tego człowieka, oddając mu ciało i serce, gdyby nie bunt, a nawet wstręt do niepewnego jutra. Kochanek wzbudzał w niej strach, ten szalony strach od którego blednie kobieta na widok zbliżającego się mężczyzny, jako samca.
Mouret wyraził jednak gestem ponurą rozpacz, bo jej nie rozumiał. Zwrócił się do biurka, gdzie zaczął przerzucać papiery, ale natychmiast zaprzestał tego, mówiąc:
— Nie zatrzymuję pani dłużej; nie mogę cię zmuszać gwałtem do pozostania.
— Ale ja sobie nie życzę oddalić się — odpowiedziała z uśmiechem. — Jeżeli pan wierzysz w moją uczciwość, to zostaję. Trzeba zawsze wierzyć, że są kobiety uczciwe; jest ich wiele, zapewniam pana
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/555
Ta strona została skorygowana.