w domu, a smutna Genowefa dogorywała. Mówiono o tem w Magazynie Nowości, znajdując, że to bardzo zabawna historya.
Lecz ten jedyny jej smutek po za domowy, nie zakłócał jednostajnego jej usposobienia. Trzeba ją było widzieć w jej oddziale, pośród gromady malców różnego wieku. Ubóstwiała dzieci, więc nie można było jej lepiej umieścić. Czasami zbierało się tam do pięćdziesięciu dziewczątek i tyluż chłopaków, cała pensya hałaśliwa i łechtana żądzą rodzącej się kokieteryi. Matki traciły głowy; ona zaś, jak zwykle, pojednawcza, uśmiechnięta, rozsadzała małą rzeszę szeregiem na krzesłach. — Skoro w tej gromadce znajdowała się jaka różowa dzieweczka, której ładna buzia ją pociągała sama jej posługując, przynosiła sukienkę i kładła na pulchne ramiona, z tkliwą ostrożnością starszej siostry. Rozlegały się dźwięczne śmiechy i okrzyki zachwytu pośród gderliwych napomnień. Czasami większa, lat dziewięciu lub dziesięciu dziewczynka, jako dorosła już osoba, przywdziawszy sukienny paltocik, przeglądała się w lustrze, obracając się na wszystkie strony poważnie i z oczkami błyszczącemi chęcią podobania się. — Kontuary były zarzucone ubiorkami: były tam sukienki z płótna azyatyckiego różowe lub niebieskie, dla dzieci od roku do lat dwóch, kostiumy marynarskie, fałdowane spódniczki z bluzką ubieraną perkalem, kostiumy à la Louis XV, płaszczyki, żakietki, mieszanina ubrań wązkich,
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/559
Ta strona została skorygowana.