Dyoniza zerwała się nagle, nawskróś wzburzona.
— On miałby się ze mną ożenić! O, nie! nigdy! przysięgam ci, iż nigdym tego nie zapragnęła! Nie, nigdy podobne wyrachowanie nie przeszło mi przez głowę, a wiesz dobrze, jak się brzydzę kłamstwem!
— Wiesz co, moja kochana — odpowiedziała łagodnie Paulina — gdyby ci szło o to, żeby się z tobą ożenił, nie mogłabyś się lepiej wziąść do rzeczy... To musi mieć swój koniec, a nie ma innego jak tylko małżeństwo, kiedy odrzucasz tamten drugi sposób. Muszę cię uprzedzić, że wszyscy tak myślą: tak, są przekonani, że się drożysz dla tego, aby z nim stanąć przed merem. Jaka też z ciebie osobliwa kobieta!
Musiała potem pocieszać Dyonizę, która padła znowu na poduszki, płacząc i powtarzając, że się oddali, kiedy ją ciągle prześladują historyami, które jej nawet przez myśl nie przechodzą. Wprawdzie jak mężczyzna kocha kobietę, to się powinien z nią żenić, ale ona nic nie wymaga, na nic nie rachuje, błaga tylko o to, by jej dano żyć w spokoju, pośród swych trosk i radości, jak wszyscy na świecie; ona się musi oddalić.
W tej samej chwili Mouret na dole obchodził sale. Chciał on się odurzyć, zwiedzając jeszcze raz roboty. Upłynęło kilka miesięcy; obecnie fasada wyraźnie zarysowała swe monumentalne linie po
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/568
Ta strona została skorygowana.