Litość ogarniała patrząc na jej pokoik, z wychodzącem na podwórko oknem, przez które wpadało bladawe światło. Z początku rodzice umieścili chorą we własnym pokoju, od ulicy; lecz widok Magazynu Nowości będącego naprzeciwko, tak ją wzburzał, że musieli ją przenieść nanowo do jej pokoju. Leżała tak nędzna, że pod kołdrą nie było widać kształtu i bytności ludzkiego ciała... Jej chude ręce, spalone suchotniczą gorączką, ciągle się poruszały, bezwiednie czegoś szukając. Ciężkie zaś od namiętności czarne włosy, zdawały się jeszcze gęstsze i jakby pochłaniające swą żywotnością biedną jej twarz, nacechowaną dogorywaniem ostatniej latorośli rodziny, która długo żyła w tej piwnicy starego handlu paryzkiego.
Dyoniza z sercem zbolałem patrzyła na nią, bojąc się przemówić; by się nie rozpłakała; — nakoniec wyrzekła:
— Żądałaś mię zobaczyć, więc przyszłam natychmiast; czy mogłabym ci w czem posłużyć?
Genowefa, krótko oddychając, z rękami ciągle szukającemi czegóś w składkach kołdry, nie spuszczała z niej oczu:
— Nie, dziękuję; nic mi nie trzeba. Chciałam cię tylko uściskać.
Oczy jej napełniły się łzami, wtedy Dyoniza pochyliła się żywo i ucałowała jej twarz, drżąc od gorączki buchającej od zapadłych jej policzków. Lecz chora porwała ją i pociągnęła ku so-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/577
Ta strona została skorygowana.