zmora i gdyby kto inny nie Dyoniza odezwał się za Bourrasem, byłby za drzwi wyrzucony, tak dalece opanowała Moureta chorobliwa żądza zdeptania tej rudery. Czegóż chcą właściwie od niego? Alboż może zostawiać to rumowisko obok swego magazynu? Zostanie bądź co bądź usunięte bo magazyn musi się rozszerzyć. Tem gorzej dla starego waryata. Przypominał potem swoje propozycye, dochodzące do stu tysięcy franków. Czyż to nie dostateczna suma? Przecież nie targuje się, tylko daje, ile kto żąda, ale niechaj ludzie mają choć tyle rozsądku, żeby mu dać skończyć zaczęte dzieło! Czy kto zatrzymuje lokomotywy na drogach żelaznych? Dyoniza słuchała go ze spuszczonemi oczami, zdobywając się tylko na argumenta czerpane w uczuciu. Ten biedak taki już stary, można zaczekać aż umrze, bo ostateczna ruina gotowa go zabić. Nareszcie dodał, że już nie może zmienić biegu tej sprawy, że Bourdoncle zajmuje się nią i że na radzie postanowiono położyć jej koniec. Pomimo przenikającej ją litości nie mogła już nic powiedzieć.
Po chwili przykrego milczenia, Mouret sam zawiązał rozmowę o starych Baudu. Zaczął ich żałować z powodu utraty córki. Przyznawał, iż to dobrzy i uczciwi ludzie, ale nieszczęście ich się uczepiło. Potem wrócił do swoich argumentów: co prawda, sami się uwzięli na siebie, upierając się przy takiej spróchniałej budzie starego handlu: nic dziwnego, że pokryje ich swemi gruzami.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/591
Ta strona została skorygowana.