Korzystając z tego pozoru, zatrzymała się i gawędziła chwilkę, szukając sposobu złagodzenia okropnej wieści. W sklepie panował nieporządek i zaniedbanie w skutek ostatnich walk handlu dogorywającego. Było to przewidywane rozwiązanie wielkiej batalii pomiędzy dwoma spółzawodniczącemi jedwabnikami; Bonheur dee Dames, zwyciężyło konkurencyę skutkiem nowej zniżki o pięć centymów; sprzedawano je tam obecnie tylko po cztery franki dziewięćdziesiąt pięć centymów. Było to Waterloo dla materyj Gaujeana. Od dwóch miesięcy Robineau zmuszony uciekać się do fortelów, pędził piekielne życie, ażeby zapobiedz ogłoszeniu bankructwa.
— Widziałem męża pani przechodzącego przez plac Gaillon — powiedziała z cicha Dyoniza, która weszła nareszcie do sklepu.
Pani Robineau, spoglądająca ciągle z niepokojem na ulicę, powiedziała żywo.
— Przed chwilą, nieprawdaż? Oczekuję go; powinien tu już być. Był u nas dziś rano pan Gaujean i wyszli razem.
Zawsze była ona pełną wdzięku, delikatna i wesoła; lecz poważny stan już ją męczył, była jeszcze więcej zmieszana i zbita z toru, co do tych interesów, tak obcych jej tkliwej naturze, które w dodatku szły coraz gorzej. Często powtarzała: „Po co to wszystko? czyby nie lepiej było żyć spokojnie, w małem mieszkanku, choćby tylko o kawałku chleba.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/598
Ta strona została skorygowana.