seń i złote rozety, wydawały się snopem promieni słonecznych, spadających na Alpy tej wielkiej wystawy białości.
— Trzeba jednakże iść dalej, — odezwała się pani de Boves — nie możemy przecież tu pozostać.
Od chwili kiedy weszła, inspektor Jouve stojący przy drzwiach, nie spuszczał jej z oczu. Skoro się obróciła, wejrzenia ich spotkały się. Potem kiedy się zapuściła głębiej, poczekawszy trochę, żeby się dać wyprzedzić, szedł zdaleka udając, że już nie zwraca na nią uwagi.
Pani Guibal zatrzymawszy się przy pierwszej kasie, gdzie się gwałtownie tłoczono i potrącano, zawołała:
— Jaki to ładny pomysł, te fiołki!
Mówiła ona o nowem premium Bonheur, pomyśle Moureta, o którym trąbiły wszystkie dzienniki: były to bukieciki z białych fiołków, których tysiące zakupiono w Nizzy i rozdawano klientkom za najmniejszy nawet sprawunek.
Przy każdej kasie chłopcy w liberyi rozdawali te premia, pod nadzorem jednego z inspektorów. Zwolna cala klientela rozkwitła, magazyny zapełniły się temi bukiecikami leśnemi, kobiety roznosiły przenikającą woń kwiatów.
— Prawda, to dobry pomysł; — rzekła pani Desforges, głosem, w którym zazdrość przebijała.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/629
Ta strona została skorygowana.