i synem; pierwszy całkiem oddany kramarskiemu, prowincyonalnemu handlowi, oburzony był, że syn, będąc prostym subiektem, trzy razy więcej od niego zarabia; drugi zaś chełpiąc się zyskami, za każdem przybyciem sprawiał wzburzenie w całym domu. Równie jak inni zawiadujący oddziałami. oprócz trzech tysięcy franków stałej rocznej pensyi, pobierał on tantiemę od sprzedaży. Zdziwione Montpellier, któremu imponował, mówiło, że Bouthemont syn, w ubiegłym roku schował do kieszeni blizko piętnaście tysięcy franków; a był to tylko początek. Ludzie przepowiadali rozjątrzonemu ojcu, że się ta cyfra powiększy jeszcze.
Bourdoncle wziął do rąk sztukę jedwabnej materyi, której gatunek badał, z uważną miną człowieka biegłego w swym fachu. Była to faille, z brzegiem srebrno-niebieskim, sławne Paris Bonheur, na której powodzenie Mouret najbardziej liczył.
— Rzeczywiście doskonała, szepnął.
— Nietyle dobra jeszcze ile efektowna, odezwał się Bouthemont. Tylko jeden Dumonteil umie takie rzeczy wyrabiać. W czasie ostatniej mej podróży, kiedym się pogniewał z Gaujean’em, chciał on zająć sto warsztatów wyrobami na wzór tego, ale żądał dwadzieścia pięć centymów więcej od metra.
Prawie co miesiąc Bouthemont udawał się do fabryk, spędzając dnie całe w Lyonie; stawał
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/63
Ta strona została skorygowana.