czem nie mówiono, tylko o miłostkach pryncypała. W sprawie tej, zajmującej od kilku miesięcy subiektów, zachwyconych długim oporem Dyonizy, nagle nastąpiło kryzys: w wigilią tego dnia dowiedziano się, że pomimo zaklęć Moureta opuszcza ona magazyn, pod pozorem wielkiej potrzeby wypoczynku. Odkryło się pole do domysłów: pojedzie czy nie pojedzie? Zakładano się w oddziałach o sto sous, na następną niedzielę. Żartownisie proponowali zakład o śniadanie w dzień ich ślubu; jednakże i ci co wierzyli w odjazd, nie ryzykowali pieniędzy lekkomyślnie. Wprawdzie panna ma za sobą siłę uwielbianej lecz opierającej się osoby, ale pryncypał znowu ma bogactwa, swobodę wdowieństwa i dumę, która może go doprowadzić do ostateczności, w razie zbyt wielkich wymagań. Tak jedni jak i drudzy w tem się zgadzali, że ta mała poprowadziła rzecz, jakby genialna awanturnica i stawia teraz wszystko na kartę, mówiąc: żeń się, albo cię porzucę.
Jednakże Dyoniza wcale nie myślała o tych rzeczach; nie miała nigdy ani wymagań, ani wyrachowania. Właśnie z powodu sądów o jej postępowaniu, które ją ciągle dziwiły, widziała konieczność wyjechania. Alboż ona chciała tego wszystkiego? czy się okazywała przebiegłą, zalotną, lub żądną wywyższenia? Poprostu zażądała tam pracy, nic więcej; sama się dziwiła, że ją można tak kochać. Dla czegóż i dziś jeszcze upatrują w tem wybieg, że postanowiła opuścić
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/631
Ta strona została skorygowana.