Jan i Pépé nie oddalali się na chwilę, tulili się do niej, jak niegdyś, kiedy przybywszy do Paryża, wysiedli z wagonu, zmęczeni podróżą. Te rozległe magazyny, gdzie była jak u siebie, onieśmielały ich; kryli się więc w jej cieniu, oddając się opiece swej mateczki, pod wpływem budzącego się na nowo instynktu lat dziecięcych. Śledzono wzrokiem za nimi, śmiejąc się, że za tą szczupłą i poważną dziewczyną, idą krok w krok te dwa zuchy. Jan zakłopotany pomimo brody, a Pépé przestraszony, chociaż już w szkolnej bluzie; Wszyscy troje mieli jednakowe blond włosy; gdy przechodzili przez oddziały, powtarzano:
— To jej bracia.
Podczas kiedy gromadka szukała wolnego subiekta, nastąpiło spotkanie: Mouret i Bourdoncle wchodzili do galeryi i kiedy pierwszy z nich zatrzymał się naprzeciw Dyonizy, nic nie mówiąc do niej zresztą ani słowa, przesunęły się panie Desforges i Guibal. Henryeta powstrzymała dreszcze przechodzące ją po całem ciele. Spojrzała na Moureta i na Dyonizę; oni także na nią spojrzeli; było to nieme rozwiązanie, zwykły koniec dramatu sercowego: rzut oka zamieniony wśród tłumu. Mouret już się oddalił, a Dyoniza z braćmi nikła w głębi oddziału, ciągle poszukując wolnego subiekta. Wówczas Henryeta poznawszy pannę de Fontenailles, w stroju pomocnicy, z cyfrą żółtą na ramieniu, o zgrubiałej i pociemniałej cerze, właściwej służącym, — żeby
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/650
Ta strona została skorygowana.