ną. Przebiegła przez oddział mebli, który — wystawa sprzętów biało lakierowanych, przemieniła w obszerny panieński pokój; przez oddział wstążek i chusteczek, tworzący białą kolumnadę; ododział norymberszczyzny i pasmanteryi, z których wytworzona frendzla, okalała dowcipnie ułożone trofea z papierków z guzikami i paczek z igłami; oddział pończoszniczy, gdzie się duszono tego roku; aby się przypatrzeć olbrzymiej dekoracyi, mianowicie napisowi z liter wielkości trzech metrów Bonheur des Dames, ułożonemu ze skarpetek białych na tle ze skarpetek czerwonych. Ale najbardziej rozgorączkowały panią Marty nowe oddziały; w każdym świeżo otwartym musiała coś nabyć. Wpadała i kupowała bez najmniejszej potrzeby. Całą godzinę spędziła w oddziale mód, umieszczonym w nowym salonie na pierwszem piętrze. Kazała wypróżniać szafy; zdejmując kapelusze z podstawek palisandrowych, rozstawionych na dwu stołach, przymierzała sobie i córce wszystkie białe kapelusze, białe kapotki i białe toki. Potem udała się do szewckich wyrobów, wgłębi dolnej galeryi, po za krawatkami, do kantoru tegoż dnia otwartego; poprzewracała tam witryny, opanowana chorobliwą żądzą na widok pantofelków jedwabnych białych, obszytych łabędzim puchem i bucików białych atłasowych, na wysokich obcasach à la Louis XV.
— Ach, moja droga, — bełkotała — nie możesz mieć wyobrażenia, jaki tam wielki dobór
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/655
Ta strona została skorygowana.