i drobnych towarów, drugiego subiekta złapano jak palił papierosa w sali sutereny. Lecz najsroższa burza wybuchła wśród rękawiczek, nad głową prawie jedynego w sklepie paryżanina, pięknego Mignot, jak go nazywano. Był to nieprawy syn nauczycielki muzyki na arfie, opuszczony przez matkę: zrobił awanturę w jadalni, gdzie się uskarżał na złe pożywienie. Ponieważ były trzy stoły: jeden o wpół do dziesiątej, drugi o wpół do jedenastej, a trzeci o wpół do dwunastej, chciał przekonać, że należąc do trzeciego, dostawał tylko resztki i ogryzki.
— Jakto pożywienie ma być niedobre? — spytał się z naiwną miną Mouret, otwierając nakoniec usta.
Płacił on po półtora franka dziennie od osoby kucharzowi, szkaradnemu owerniakowi, który potrafił na tem robić jeszcze oszczędności i pożywienie rzeczywiście było okropne. Lecz Bourdoncle wzruszył tylko ramionami mówiąc, że kucharz zmuszony wydawać codzień czterysta śniadań i czterysta obiadów, chociażby nawet w trzech seryach ,nie może się wysilać na doskonałość w swej sztuce.
— To nic nie znaczy — odpowiedział dobroduszny pryncypał — chcę, aby wszyscy moi podwładni mieli pożywienie zdrowe i obfite. Pogadam o tem z kucharzem.
Upomnienie się Mignota, zostało pogrzebane. Potem zwrócili się tam, zkąd przyszli: między pa-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/75
Ta strona została skorygowana.