ta maszyna spokojna jeszcze, lecz gotująca się do tak szalonego wstrząśnienia, że mury już drgały. Obraz ciasnego i ciemnego sklepu Vieil Elbeuf, jeszcze zwiększał obszary magazynu. Wydawał się on jej ozłocony blaskiem słońca, podobny do miasta pełnego pomników, placów i ulic — z pomiędzy których nigdy nie zdoła wybrnąć. Dotąd nie odważyła się wejść do halli jedwabi, lękając się wysokiego szklanego dachu, zbytkownych kontuarów i ogólnego pozoru świątyni.
Gdy weszła nareszcie, aby się usunąć z przed oczu śmiejącycych się subiektów od białych towarów, trafiła właśnie na wystawę urządzoną tylko co przez Mouret’a. Pomimo zmieszania, przebudziła się w niej kobieta: policzki zaczerwieniły się jej nagle i wpatrzona w pożar barw, zapomniała o wszystkiem.
— Żórawica z placu Gaillon — szepnął Hutin do ucha Favierowi.
Mouret udawał, że słucha Bourdoncle’a i Robineau, ale w głębi duszy pochlebiał mu zachwyt tej biednej dziewczyny. Dyoniza podniosła oczy i gorzej się jeszcze zmieszała, poznawszy młodzieńca, którego wzięła za starszego subiekta. Wyobrażała sobie, że patrzy na nią surowo. Wówczas nie wiedząc jak się wycofać, do reszty odurzona, zapytała pierwszego subiekta, jaki się nadarzył, to jest Faviera stojącego w pobliżu:
— Gdzie się znajduje pani Aurelia, proszę pana?
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/80
Ta strona została skorygowana.