kłościch ramion i szyi, błyszczał jak zbroja. — Miała ona włosy ciemne, oczy nieruchome, usta surowe, policzki szerokie i trochę obwisłe; w swym majestacie starszej sklepowej, nadymała twarz, czyniąc ją podobną do obrzmiałego oblicza Cezara.
— Panno Małgorzato — powiedziała ostro — nie oddałaś wczoraj do pracowni modelu płaszczyka do figury?
— Było coś do poprawienia — odpowiedziała sklepowa — i dlatego zatrzymała go pani Frédéric.
Druga sklepowa wyjęła natychmiast model z szafy i wciąż się dalej tlómaczyła.
Wszystkie się przed panią Aurelią uginały gdy jej się zdawało, że musi bronić swej powagi. Była ona niezmiernie próżną, do tego stopnia, że niechciała żeby ją nazywano Lhomme, to nazwisko bowiem ją gniewało. Zapierała się stancyjki swego ojca, odźwiernego, — głosząc, że był krawcem, mającym swój sklep. Przystępną była tylko dla panien uległych, pochlebiających, okazujących jej uwielbienie. Niegdyś miała ona własną pracownię okryć, ale jej się tak niepowodziło, tak była ciągle tem rozjątrzona, że czując się zrodzoną do szczęścia, doznaje samej niedoli, iż usposobienie jej nabrało cierpkości.
Obecnie nawet, chociaż brała dwanaście tysięcy franków rocznie w Magazynie Nowości, zdawało się, iż ma złość do ludzi i dla początkują-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/85
Ta strona została skorygowana.