dził się w r. 1804. Rozpocząwszy ze wstrętem naukę w kolegjum w Chateaudun, rychło rzucił ją, ciągnęło go bowiem całą siłą do roli, wolał też wrócić do domu pomagać ojcu, dla którego niechęć syna do nauki bolesnem była rozczarowaniem. Wobec zbyt powolnego tempa wzrastania majątku pragnął zlikwidować wszystko i skierować syna do którego z zawodów wyzwolonych. Stało się inaczej.
Młodzieniec miał dwadzieścia siedem lat, kiedy, po śmierci ojca, stał się panem Borderie. Był zwolennikiem metod postępowych; w żeniaczce szukał przedewszystkiem nietyle ziemi, ile gotówki, uważając, że słaba wydajność gospodarki wiejskiej zależna jest od braku rozporządzalnego kapitału.
Znalazł też pożądany posag w wysokości około pięćdziesięciu tysięcy franków, które wniosła mu, jako wiano, siostra notarjusza Baillehache’a, dobrze dojrzała pannica, starsza od brata o pięć lat, niezmiernie brzydka, cicha, ale łagodna i dobra. Posiadłszy gotówkę, rozpoczął młody Aleksander długą walkę ze swojemi dwustu hektarami, walkę zrazu przezorną, z czasem coraz bardziej gorączkową, roznamiętnioną niepowodzeniami, walkę, wznawianą z każdą porą roku, z dniem każdym, walkę, która, nie zbogaciwszy go, co prawda, umożliwiła mu wszakże prowadzenie dostatniego życia człowieka z temperamentem, przywykłego zadawalniać wszystkie swoje apetyty i żądze. Od kilku lat jednak sprawy psuły się wciąż. Żona urodziła mu dwoje dzieci: chłopca, który, czując wstręt do uprawy roli, zaciągnął się do wojska i dosłużył się, po Solferino, stopnia kapitana, i córkę, delikatną, śliczną dziewczynkę, ulubienicę ojca, dziedziczkę Borderie, ponieważ niewdzięczny syn wolał tułać się po świecie w poszukiwaniu przygód. Zaczęło się od tego, że w samym środku żniw stracił żonę. Tej samej jesieni umarła mu córka. Był to dla niego cios straszliwy. Kapitan nie
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.