dzieję, że łotr ten się zdradzi; wydał ranne dyspozycje, nie wysłał żadnego w pole i nie poszedł też sam, zacisnął tylko pięście, wracając do dworu i, rzucając z podełba spojrzenia na wszystkie strony, ledwie hamował chęć zaduszenia własnemi rękami pierwszego, ktoby mu się nawinął.
Śniadanie zjedzono o siódmej; na widok wściekłego humoru pana cały dom dygotał ze strachu. Czeladź Borderie składała się z pięciu fornali, chodzących za pięcioma pługami, z trzech młockarzy, dwóch parobków podwórzowych, jednego pastucha i jednego małego pastuszka świń, wszystkiego dwanaścioro służby gospodarskiej, nie licząc kucharki. Zaszedłszy nasampierw do kuchni, zaczął od skrzyczenia służącej za to, że, po wyjęciu chleba z pieca, nie odłożyła na pułap łopaty. Potem obszedł śpichlerze, jeden mniejszy na owies, drugi na zboże, ogromny, wysoki jak kościół, z pięciometrowemi wrotami, i tu przyczepił się do młockarzy, klnąc na czem świat stoi, że cepami swojemi niszczą mu całą słomę.
Stąd przeszedł do obory, wściekły, że zastał wszystko w najlepszym porządku — wszystkie trzydzieści krów należycie oporządzone, żłoby czysto uprzątnięte, podłogę środkiem starannie wymiecioną. Nie wiedział, jaką znaleźćby przyczepkę do pastuchów, kiedy wreszcie, będąc już na dworze i, rzucając okiem na cysterny, które były także na ich pieczy, zauważył, że otwór jednej z rynien zatkało wróble gniazdo. Jak wszędzie w Beaucji, skrzętnie łapano wodę deszczową za pomocą skomplikowanego systemu przewodów. Zauważywszy nieporządek, zapytał brutalnie, czy chcą, ażeby wróble zamorzyły go pragnieniem. Właściwa jednak burza wybuchła dopiero na fornali. Bez względu na to, że wszystkie piętnaście koni w stajni świeżą miały podściółkę ze słomy, wrzeszczeć zaczął, że obrzydliwość bierze patrzeć, jak szkapy męczą się na przegniłej słomie.
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.