ziemi... Matka Frimat i matka Bécu zakrzątnęły się żwawo i zrobiły wszystko, co należało. Nie mając odwagi przeniesienia ciała, ściągnęły siennik z łóżka, przyniosły go i podesłały pod starego Muchę, nakrywając go prześcieradłem aż po podbródek. Przez ten czas Fanny, zapaliwszy świece w dwóch innych lichtarzach, postawiła je na ziemi, na lewo i na prawo, w głowach zmarłego. Na razie wystarczyło to: tylko lewe oko, trzykrotnie zaciskane palcem przez jedną z kobiet, wciąż się rozwierało, zdając się patrzeć na świat z sino-fjoletowej, zniekształconej twarzy, odcinającej się ciemną plamą na bieli prześcieradła.
Lizka uśpiła dziecko i wszystkie kobiety usiadły, aby czuwać przy zwłokach. Fanny i stara Bécu dwukrotnie zabierały się do odejścia, zwłaszcza, że matka Frimat zaofiarowała się zostać na całą noc z dziewczętami; nie odchodziły jednak i gawędziły w dalszym ciągu przyciszonym głosem, spoglądając od czasu do czasu z pod oka na zmarłego. Nénesse, dorwawszy się do buteleczki wody kolońskiej, wylewał z niej resztę, perfumując sobie nią włosy i ręce.
Wybiła północ. Matka Bécu odezwała się głośno:
— No i cóż? Jak wam się podoba ten pan Finet? Ma się czas umrzeć, dopóki się wygramoli... Dwie godziny trwa, zanim się go sprowadzi z Cloyes!
Przez drzwi od podwórza, zostawione otworem wpadł mocny podmuch wiatru i pogasił światła na lewo i na prawo od ciała. Przeraziło to kobiety; rzuciły się do zapalenia świec na nowo, ale pęd wichru, gwałtowniejszy jeszcze, straszliwy, z akompanjamentem świstu, wycia i jęku, rozhulał się na dobre, wciąż wzmagając się i potężniejąc. Z przepastnych czarnych głębin pól waliło niby tentent tratującej wszystko po drodze armji; raz wraz rozlegał się suchy trzask gałęzi, przeciągłe jęki zmiatanych nawałnicą zbożowych niw. Wybiegłszy na próg domu, ujrzały wystraszone
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.