tonął na nowo w mrokach nocy. Nawet stary Fouan, mimo że wyzbył się już ziemi, poszedł wraz z innymi obejrzeć pola. Unosił się gniewem; jeden po drugim wybuchali wszyscy.
— Czy możliwe, aby jeden kwadrans pozbawił ich owocu całorocznej pracy? Za jakie grzechy karze ich Pan Bóg tak srodze? Niema pewności, niema sprawiedliwości, klęski bezustanne, kaprysy losu, niszczące wszystkich. Nagłym ruchem, Starsza, rozwścieczona, tracąca panowanie nad sobą, nachyliła się, zebrała z ziemi garść kamieni i, ciskając je w powietrze, jak gdyby chciała przebić niemi niebo, niedostrzegalne wśród nocnych mroków, wrzeszczała:
— Psiakrew, Ty tam na górze! Nie możesz do licha dać nam spokoju?!
Na sienniku w kuchni osamotniony ojciec Mucha patrzył w pułap stężałem lewem swojem okiem, gdy wtem dwie karjolki stanęły przed wrotami.
Jan sprowadził wreszcie doktora Fineta po czekaniu na niego niemal przez trzy godziny w jego mieszkaniu. Wracał karjolką, a doktór wziął własny swój kabrjolet. Doktór, wysoki i chudy, z twarzą wyżółkłą, pobróżdżoną udręką zamarłych nadziei i ambicyj, wszedł szorstko do kuchni. Nienawidził w głębi duszy tej swojej chłopskiej klijenteli, uważając ją za winowajczynię własnego jego upadku.
— Co to? nikogo niema?... Lepiej więc się zrobiło?... Wtem, spostrzegłszy nieboszczyka, zaklął:
— Nie, zapóźno!... Mówiłem wam, nie chciałem jechać. Zawsze to samo; wzywają mnie, jak już są nieboszczykami!
Daremna fatyga wśród nocy wściekała go, a że w tej samej chwili Lizka i Franusia wróciły ze dworu, wybuchnął niepowstrzymanym gniewem, dowiedziawszy się, że czekały dwie godziny, zanim zdecydowały się wezwać go.
— Zabiłyście go! Naturalnie!... Trzebaż idjotów?
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.