Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Woda kolońska i kwiat lipowy na atak apopleksji?!... A teraz, ani żywej duszy przy nim! Rozumie się, nie może wam przecież uciec!... Rozumie się!...
— Ależ panie doktorze — wyjąkała Lizka, szlochając — to z powodu gradu...
Pan Finet, zainteresowany, uspokoił sie nagle. Co?! Spadł grad?!... Żyjąc ciągle wśród chłopów, przejął się ich bolączkami. Jan zbliżył się także i obydwaj, zdziwieni, zapewniali, że nie spadła na nich ani jedna kulka gradowa na całej drodze z Cloyes. Tamtych los zaoszczędził, tych zrujnował — a wszystko na odległości trzech kilometrów: pod złą widać urodzili się gwiazdą! Kiedy po chwili Fanny odniosła latarkę, a za nią wróciła matka Bécu i stara Frimatowa, wszystkie trzy tonące we łzach, powtarzające szczegóły okrutnej klęski, oglądanej przed chwilą, doktór stwierdził uroczyście:
— Tak, to nieszczęście, wielkie nieszczęście!... Niema większego nieszczęścia dla wsi...
Przerwał mu głuchy, bulgocący odgłos. Wychodził z ciała nieboszczyka, zapomnianego pomiędzy dwiema gromnicami. Wszyscy zamilkli, kobiety przeżegnały się.

III.

Minął miesiąc. Stary Fouan, zamianowany opiekunem Franusi, rozpoczynającej dopiero piętnasty rok, namówił ją i Lizkę, starszą od niej o dziesięć lat, aby wydzierżawiły swój grunt, z wyjątkiem kawałka łąki, kuzynowi Delhomme‘owi, bo przecież ziemia musi być należycie uprawiana i utrzymywana. Od czasu, kiedy obie dziewczyny zostały same, bez ojca ani brata w domu, musiałyby przyjąć parobka, co byłoby zbyt kosztowne wobec coraz wzrastającej ceny pracy najemnej. Delhomme zresztą wyświadczał im tem przysługę tylko, zobowiązawszy się do zerwania umo-