Przetrwał tak i trzymał się jeszcze dzięki temu, że pogłębiony był na metr w ziemię, jak w owych czasach stawiano wszystkie domy, gwoli ciepła zapewnie. Wynikała z tego wielka niedogodność, bo podczas wielkich burz woda zalewała izby i, pomimo starannego wymiatania ubitej ziemi, w piwnicy stało zawsze błoto we wszystkich kątach. Mądrze jednak obmyślona była cała budowa, zwrócona tyłem na północ, na olbrzymie obszary równin Beaucji, skąd zimą dęły okrutne wichry; od tej strony w kuchni było tylko małe wąskie okienko, zabarykadowane okiennicą, na równi z ziemią. Po drugiej stronie, natomiast, były drzwi i okna. Coś jak glinianka rybacka na brzegu oceanu, której ani jedna szczelina nie wychodzi na wodę. Wiatry Beaucji, dmące całą siłą w stare domostwo, pochyliły je naprzód; dom przygarbiony był na podobieństwo bardzo starych kobiet, przełamanych w krzyżu i zgiętych we dwoje.
Jan poznał wkrótce najdrobniejsze jego zakamarki. Dopomógł obu siostrom przy doprowadzeniu do porządku dawnej izdebki nieboszczyka, przerobionej z części strychu, oddzielonej od niego przepierzeniem z desek jeno i nie mieszczącej nic prócz starej skrzyni pełnej słomy, służącej staremu za posłanie, i prócz krzesła i stołu. Na dole nie przekraczał progu kuchni, unikał wchodzenia z siostrami do ich izby, której drzwi zawsze szeroko otwarte, odsłaniały alkowę z dwoma łóżkami, wielką szafę z orzechowego drzewa i przepyszny, okrągły, stary, rzeźbiony stół, niewątpliwie zagrabiony niegdyś szczątek pałacowy. Za tą izbą istniała jeszcze jedna, tak wilgotna jednak, że stary wolał sypiać na górze: niemożna było w niej nawet składać kartofli, bo kiełkowały zaraz. Całe życie rodziny koncentrowało się jednak w kuchni głównie, w wielkiej, zadymionej tej izbie, w której od trzech stuleci jedne po drugich następowały po sobie i żyły pokolenia Fouanów. Czuć tu było długotrwałą pracę, skąpe jadło, nieustanny wysiłek rasy, która za mozół
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.