kiej łagodności jej charakteru wyprowadzało ją to nieraz z równowagi.
— Powiedzcie sami, Kapralu, czy to słusznie?... Cóż to? niema być wolno używać wszystkiego, co Pan Bóg wsuwa nam do ręki? A zresztą, dlaczego gnój bydlęcy ma być czyściejszy?... Oho, to tylko przez zazdrość boczą się na mnie w Rognes za to, że moje jarzyny bujniej wyrastają niż u innych... Powiedzcie prawdę, Kapralu, czy i wy się tem brzydzicie?
Jan skonfudowany, odpowiedział:
— No, nie powiem, żeby mi to szło w smak... Nie przywykliśmy do tego; może to zresztą tylko takie uprzedzenie.
Szczerość ta wielce zmartwiła starą kobietę. Nawet i ona, nielubiąca plotkować, nie mogła nie dać upustu swojej goryczy.
— Aha, widzę, że już podmówili was przeciwko mnie... O, żebyście tylko wiedzieli, jacy ludzie są niegodziwi, żebyście domyślić się mogli, co wszystko gadają na was!
I wyładowała wszystkie plotki, powtarzane przez mieszkańców Rognes o młodym człowieku. Z początku niecierpieli go, bo był robotnikiem, bo piłował i heblował drzewo zamiast uprawiać ziemię. A kiedy wziął się do pługa, zarzucano mu znów, że zjada cudzy chleb, że sprząta z przed nosa robotę innym w nieswojej w dodatku okolicy. Czy to wiadomo, skąd pochodzi? Licho go wie, może ma na sumieniu grube jakieś świństwo, że boi się wracać do swoich? Wyszpiegowano też jego stosunek z Cognetką, szeptano sobie nawet po kątach, że on z kochanką gotowi pewnej nocy dać na sen staremu Hourdequinowi, aby tem łatwiej go okraść.
— A, łotry! — syknął Jan, zzieleniały z oburzenia.
Lizka, która w tej chwili czerpała garnkiem wrzący ług z kotła, roześmiała się na wspomnienie Cognet-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.