magazynu sukien w Chateaudun, a która nie wytrwała i po kilku miesiącach uciekła na lekkie życie do Chartres. Mówiono, że zeszła się z pisarczykiem od notarjusza; wszystkie dziewczęta z Rognes szeptały sobie o tem na ucho ciekawe szczegóły. Lekkie życie — to było w ich pojęciu opijanie się wodą sodową z sokiem malinowym wśród gromady mężczyzn i oddawanie się jednemu po drugim w tylnych pokoikach za winiarnią.
— Tak, moja kochana, tak... Naużywa się ile wlezie...
Franusia, młodsza od Berty, szeroko otworzyła oczy.
— Też mi przyjemność! — odęła lekceważąco wargi. — Ale jeżeli nie wróci, Lengaigne’owie zostaną sami, bo Wiktor wyciągnął nizki los.
Berta, która odziedziczyła nienawiść ojca do sąsiadów, lekceważąco wzruszyła ramionami. — Dużo sobie z tego robi stary Lengaigne! Żałuje pewnie tylko, że nie zrobiła tego u niego w domu, żeby przyciągać gości do jego trafiki. Przecież ten stary wuj jej, czterdziestoletni, miał już ją, zanim pojechała do Chateaudun; zabrał się do niej, jak razem oczyszczali marchew!... I zniżając głos, opowiedziała szczegółowo, jak się to odbyło. Franusia, zgięta we dwoje, śmiała się do rozpuku, takie jej się to wydało zabawne.
— A to głupia, żeby pozwalać na takie świństwo!..
Zabrała się znów do roboty, odeszła na swoją łąkę i zaczęła nabierać na widły garści siana i przetrząsać je na słońcu. Słychać było wciąż jeszcze uporczywy brzęk młoteczka, uderzającego o żelazo. W parę minut później, zbliżywszy się do siedzącego Wiktora, zapytała go:
— Idziesz do wojska?
— O, w październiku dopiero... Mam czas, nic nie pili.
Walczyła z pokusą wypytania się o jego siostrę i nie wytrzymała.
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.