Wieczorem, w dniu pierwszego wbicia łopaty w ziemię, Celina, chuda i czarna, słuchała przy źródle niekończącego się opowiadania matki Bécu, długiej, wyciągniętej, splatającej ręce pod fartuchem. Od tygodnia towarzystwo, zbierające się przy źródle, zrewolucjonizowane było wielką sprawą szosy: wymieniano sumy, wypłacane jednym i opowiadano o wściekłem obgadywaniu ich przez drugich. Matka Bécu informowała Celinę codziennie o wszystkiem, co mówiła Flora Lengaigne; nie dlatego, aby poróżnić obie, nie, broń Boże! Przeciwnie, aby jedna wiedziała, co myśli druga, jako że to jest najlepszy sposób porozumienia się. Kobiety zapominały o powrocie, stojąc z założonemi rękami i przysłuchując się, a pełne dzbany czekały tymczasem na ziemi u ich stóp.
— Tak, tak, gadała coś tam, że to niby ułożone pomiędzy panem merem i adjunktem, że wszystko kręci się koło tego, żeby okpiwać i okradać jaknajwięcej na gruntach. I pomstowała jeszcze, że to niby wasz mąż przyrzeka jedno, i robi drugie...
W tej samej chwili Flora, zażywna i ociężała, wyszła ze swojego domu z dzbanem w ręku. Zaledwie zbliżyła się do źródła, Celina, mająca pełną gębę ordynarnych wyzwisk, podparła się pięściami na biodrach, dotknięta do żywego w swojem poczuciu wrodzonej uczciwości i zaczęła besztać przeciwniczkę, ile wlazło, mieszając ją z błotem, ciskając jej w oczy rozpustnicę córkę, oskarżając ją, że ona sama oddaje się gościom. Tamta, człapiąc pantoflami, popłakiwała tylko, powtarzając:
— A, to niechluj baba! a to flądra!
Matka Bécu rzuciła się między obie, chcąc zmusić je, aby się uściskały, czem o mały włos nie doprowadziła obu do tego, że gotowe były wziąć się wzajem za łby. Nagle oznajmiła nowinę:
— Ale, ale, wiecie, że córki Muchy dostaną aż pięćset franków?
— Nie, niemożliwe!
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.