w ręku leszczynowy pręt. Stawały tak siedem czy osiem razy, przypatrując się krowom tak samo długo i tak samo w zupełnem milczeniu, lustrując od początku do końca szereg wystawionych na sprzedaż bydląt. W końcu wszystkie cztery kobiety powróciły do pierwszej krowy, przy której znów stanęły w niemej kontemplacji.
Tym razem wszakże brały już egzamin bardziej na serjo. Ustawiły się przed krową wszystkie cztery w jednym szeregu, usiłując przeniknąć badawczym wzrokiem pod skórę zwierzęcia. Sprzedawczyni także nic nie mówiła, a nawet nie patrzyła na kobiety, jak gdyby nie spostrzegając wcale, że stanęły przed jej krową. W końcu Fanny nachyliła się i szepnęła coś na ucho Lizce. Stara Fouanowa i Franusia zamieniły z sobą również szeptem jakieś uwagi i znów zamilkły wszystkie cztery, przypatrując się badawczo bydlęciu.
— Ile? — zapytała nagle Lizka.
— Czterdzieście pistolów[1] — odpowiedziała wieśniaczka.
Zrobiły gest ucieczki, jak gdyby pod wpływem przerażenia z powodu wymienionej ceny; szukając wzrokiem Jana, zauważyły ze zdumieniem, że zajęty jest przyjacielską gawędą z Kozłem, który targował w tej chwili prosiaka, będącego celem jego przyjścia na targ. Prosiaki, uwiązane w głębi wozu, na którym zostały przywiezione, gryzły się i kwiczały, rozdzierając tym kwikiem uszy.
— Weźmiesz za niego dwadzieścia franków? — zapytał Kozioł sprzedawcę.
— Nie, trzydzieści!
— Nie?! — to weź go sobie sam za pazuchę!
I z miną wesołą i drwiącą zbliżył się do kobiet, uśmiechnięty na widok matki, siostry i dwóch stryjecznych, jak gdyby wczoraj dopiero się z niemi roz-
- ↑ Pistol — złota moneta różnych krajów, wartości dziesięciu franków francuzkich.