— Tak, w porze wielkiego natłoku, podczas jarmarku, musi pani Karolowa dopomóc tam naszej córce... Handel, jak wiecie, jest handlem; bywają dni takiej ciżby w sklepie, że ludzie aż się duszą. Estella obeznała się wprawdzie doskonale z interesem, ale jednak matka bardzo jest jej pomocna, tembardziej, że zięć nasz, Vaucogne, niewiełe się wtrąca... A zresztą, pani Karolowa chętnie zawsze odwiedza dom. Cóż chcecie, zostało w nim trzydzieści lat naszego życia, to coś znaczy!
Rozczulił się. Oczy, zaszklone łzą, utkwił daleko, w przestrzeń, w czasy minione.
To, co mówił, było prawdą zresztą. Żona jego, pomimo wygodnego, zasobnego życia w burżuazyjnem swojem ustroniu, pełnem ptaków i kwiatów, tęskniła za małym domkiem przy ulicy Żydowskiej. Wystarczyło, aby przymknęła powieki, a wnet rysował się przed nią obraz starego Chartres, opuszczającego się tarasowo na brzeg rzeki, od placu Katedralnego aż nad samą Eurę. Przybywszy do miasta, witała z radością ulicę de la Pie, potem szła przez Porte Cendruse ulicą des Ecuyers i, ażeby skrócić sobie drogę, schodziła na dół z Tertre du Pied-Plat i tutaj, na rogu ulicy Żydowskiej i ulicy Planche-aux-Carpes ukazywała się zachwyconym jej oczom biała fasada i zielone, stale zamknięte okiennice numeru 19-ego. Obie ulice były nędzne; przez trzydzieści lat poznała wszystkie ich dziury z ich brudnymi, obdartymi mieszkańcami, z ich rynsztokami, toczącemi czarne swoje wody. Ile tygodni wszakże, ile miesięcy przeżyła w ukryciu swojego domu, którego progu nie przekraczała nawet! W dalszym ciągu dumna była z kanap i zwierciadeł salonu, z sutej pościeli i mahoniów sypialni, z całego tego przepychu i ścisłego przestrzegania wygody klijentów, które było własnem ich dziełem i któremu zawdzięczali majątek. Melancholijne rozmarzenie ogarniało ją na myśl o pewnych poufnych zakątkach, do których przywarł nazawsze zapach wo-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.