dobrze robicie, moje dzieci, że się pobieracie... Możecie na mnie liczyć. Będę, nie obiecuję tylko sprowadzić Elodji, bo na weselu, wiecie... wyrwie się niejednemu słówko... No? i cóż powiecie? Jak się rozprawiłem z tą ladacznicą? Nie mogę znieść czegoś podobnego we własnym domu!... Do widzenia, liczcie na mnie.
Delhomme’owie, do których Kozioł i Lizka poszli od pana Karola, przyjęli zaproszenie po przepisanem przez obyczaj wymawianiu się i naleganiach. Z całej rodziny pozostał jeszcze jedynie Hjacynt. Ten jednak stawał się nieznośny, pokłócony ze wszystkimi, wymyślający najobrzydliwsze historje, żeby obrazić swoich; postanowiono więc ominąć go, mimo że drżano z obawy przed nową potwornością, jaką pomścić się może za to.
Całe Rognes wyczekiwało niecierpliwie. Zaślubiny te, odkładane tak długo, były wypadkiem dnia. Sam pan Hourdequin, mer, wystąpił we własnej osobie; zaproszenia jednak na wesele, zmuszony był odmówić, gdyż tego dnia miał być w Chartres z powodu jakiegoś procesu. Przyobiecał tylko, że przyjedzie pani Jakóbka, ponieważ wyświadczono i jej uprzejmość zaproszenia jej na festyn. Pomyślano nawet pierwotnie i o księdzu Godardzie, aby mieć dobre towarzystwo. Już przy pierwszych jednakże słowach ksiądz uniósł się gniewem za wyznaczenie ślubu na dzień Świętego Jana. W Bazoches-le-Doyen przypadała tego dnia wielka msza, jakieś poświęcenie — jakże chcieli wobec tego, aby mógł być z rana w Rognes? Ale kobiety: Lizka, Róża i Fanny uparły się, nie mówiły już o zaproszeniu go na wesele, i w końcu musiał ustąpić. Ledwie zdążył na południe, taki wściekły, że wymamrotał im mszę jednym tchem, czem głęboko wszystkich uraził.
Zresztą, po długich debatach, zdecydowano urządzić wesele bardzo skromnie, wśród swoich, a to z racji położenia młodej z trzyletnim już blisko mal-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.