nica okrada go z jego chleba. Widział gwałtowną burzę, czarną chmurę, rzucającą na wszystko dokoła trupi, zielonawy odblask; widział czerwone ogniki, rozpalające się w skrętach błyskawic na wierzchołkach traw; widział trąbę powietrzną, nadbiegającą z odległości sześciu mil bodaj, zrazu w postaci drobnej płowej chmurki, skręconej na podobieństwo sznura, potem, wyolbrzymionej w masę wyjącą, pędzącą w potwornym galopie, a w ślad za nią zorane zbiory, zbożowe pola, rozprute trzykilometrowej szerokości brózdą, wszystko stratowane, połamane, zmiecione z oblicza ziemi. Jego pola nie ucierpiały; litował się nad klęską, jaka dotknęła innych, a raczej natrząsał się z niej z tajoną radością. I w miarę, jak zboże jego rosło, radość ta potęgowała się. Szara wysepka jednej z wiosek znikła już pod wznoszącym się w górę oceanem zieleni. Pozostały już tylko dachy budynków na folwarku Borderie, ale i one z kolei rychło zostały zatopione. Teraz już pozostał sam jeden, jak gdyby jedyny ocalały szczątek zagłady, wiatrak z rozpostartemi szeroko skrzydłami. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, morze zbóż, wszechogarniające, przelewające się za brzegi, pokrywające całą ziemię swoim bezmiarem zieleni.
— A! do licha! — powtarzał co wieczór, siadając do stołu — jeżeli lato nie będzie za suche, będziemy mieli chleba poddostatkiem!
Kozłowie roztasowali się w domu. Oni oboje zajęli dużą izbę na dole, a Franusia zadowolniła się małą, dawną izdebkę ojca na górze nad niemi, wyczyszczoną, mieszczącą polowe łóżko, starą komodę, stół i dwa stołki, Wydziałem jej były w dalszym ciągu krowy; życie jej toczyło się po dawnemu. W pozornym tym spokoju czaiło się jednak źródło przyszłego zatargu, tkwiące w zawieszonej chwilowo kwestji podziału schedy między obie siostry. Nazajutrz po ślubie zażądał stary Fouan, który był opiekunem
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.