szukać?... Jak dzieci są świnie, to są... Nic na to nie poradzi... Gdyby chociaż wypłacali, co się rodzicom należy!... Po raz dwudziesty powtórzyła, że tylko jeden Delhomme przynosi co kwartał pięćdziesiąt franków; o! ten, co do minuty! Kozioł zawsze się opóźnia, płaci kapaniną. Teraz chociażby... już dziesięć dni, jak minął termin, a wciąż jeszcze nie widać ani jego, ani pieniędzy. Przyrzekł przynieść dziś wieczór, ale kto go wie?... Chrystus poprostu nic nie daje, nie widziało się jeszcze od niego marnego grosza. I jeszcze w dodatku tego rana ośmielił się przysłać Flądrę, żeby napłakała nam pełne uszy, że to niby ojciec chory, że nie ma za co ugotować mu łyżki strawy; możebyśmy pożyczyli mu sto susów?... Tak, tak!... znamy tę chorobę: zalał sobie pałkę, jak zawsze!... Dobrze też przyjęliśmy tę włóczęgę!... Kazaliśmy jej powiedzieć ojcu, że jeżeli dziś wieczór, tak samo on, jak i Kozioł, nie przyniosą, każdy po pięćdziesiąt franków, zafantuje się im rzeczy przez komornika. — To tylko tak, żeby go nastraszyć, bo przecież biedny chłopak nie jest taki już najgorszy — dodała staruszka, roztkliwiając się na myśl o swoim pierworodnym, dla którego zawsze szczególną żywiła słabość. Pod wieczór wrócił do domu Fouan. Podczas kiedy stary siedział przy stole i jadł w milczeniu, z opuszczoną głową, żona zaczęła wywodzić przed nim lamenty. Czy to możliwe, żeby ze swoich sześciuset franków dostawali tylko te dwieście od Delhomme’a, jakieś marne sto od Kozła i nic od Chrystusa? zatem wszystkiego razem ledwo połowę tego, co się im należy? Przecie te gałgany podpisały u notarjusza! Wszystko, jak się patrzy, na piśmie złożone w sądzie! Dużo widać sobie robią z całego tego sądu?!...
Palmira, która po ciemku już kończyła wycierać podłogi szmatami, odpowiadała na każdą skargę sta-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.