ność owadu, który ginie w pośród przytłaczającego ogromu.
W Borderie Hourdequin, ukończywszy od tygodnia już żyta, zabrał się do pszenicy. W roku minionym zepsuła mu się mechaniczna żniwiarka i, doprowadzony do rozpaczy złą wolą czeladzi, zaczynający wątpić prawie o celowości maszyn, zmuszony był zapewnić sobie już na Wniebowstąpienie zastęp żniwiarzy i żniwiarek. Wedle zwyczaju wynajął ich w Perche i w Mondoubleau — starostę, wysokiego chudego chłopa, pięciu kosiarzy i sześć zbieraczek: cztery zamężne kobiety i dwie młode dziewczyny. Przyjechali oni wszyscy na wozie do Cloyes, dokąd posłano po nich konie z folwarku.
Sypiali społem w opuszczonej o tej porze owczarni, na słomie, jak wypadło: dziewczęta, kobiety, mężczyźni, nawpółnadzy z powodu wielkich upałów. W tej porze Jakóbka najwięcej miała roboty. Wschód i zachód słońca wyznaczały początek i koniec pracy: już o świcie, o trzeciej z rana, strząsano z siebie pchły, powracając na słomę dopiero około dziewiątej. Gospodyni domu musiała oczywiście wstawać pierwsza, żeby przygotować ranny posiłek, spożywany o czwartej; kładła się też ostatnia, po wydaniu wieczerzy, składającej się ze słoniny i z porcji wołowego mięsa z kapustą. Wieczerza była głównym posiłkiem dnia. Po rannej polewce dostawali żniwiarze na śniadanie w polu chleb z serem, w południe znów polewkę, i mleko z wdrobionemi w nie zacierkami na podwieczorek. Wszystkie te pięć posiłków wydzielano suto, zakrapiając je cydrem albo winem; ciężko pracujący żniwiarze są bardzo wymagający. Ale Jakóbka śmiała się tylko, jak gdyby podniecona pracą; pomimo kociej swojej giętkości miała mięśnie ze stali. Ta jej odporność na zmęczenie tembardziej zdumiewała, że w tym właśnie okresie nienasycona kobieta zabijała miłością swoją Trona, olbrzyma pastucha, którego miękkie, białe ciało rudowłosego dawało jej rozkosz nieznaną.
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.